Historia

Inwazja bez jednego wystrzału. Czy strategia sowieckich służb jest wciąż stosowana?

Moi przyjaciele, macie duże kłopoty. Bez względu na to, czy w to wierzycie, czy nie, jesteście na wojnie i wkrótce możecie wszystko stracić – tak 40 lat temu były funkcjonariusz KGB ostrzegał Amerykanów przed dywersją ideologiczną ze strony Związku Radzieckiego. Do podboju miały wystarczyć cztery kroki: demoralizacja, destabilizacja i kryzys, by na końcu dojść do tak zwanej normalizacji. W której fazie jest dziś Zachód?

ZSRR zniknął, ale dywersja służb działa niezmiennie. Zasady gry spopularyzował Jurij Biezmienow, funkcjonariusz KGB, który pracował jako dziennikarz w agencji Nowosti. Wyszkolony w akcjach pod kątem dezinformacji, był jednym z agentów szerzących propagandę prowadzącą do przewrotu ideologicznego na Zachodzie. W roku 1970 postanowił zmienić front. Jak twierdzi w książce „Love Letter to America” wydarzeniem, które skłoniło go do podjęcia takiej decyzji, była „bratnia pomoc” Związku Radzieckiego i sojuszników w 1968 r. Nazywając rzecz po imieniu, chodziło inwazję wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, której zachciało się socjalizmu z ludzką twarzą.

Biezmienow uciekł do Kanady, stamtąd pojechał do USA, gdzie imał się wielu zajęć, ale sławę przyniosły mu opracowania i wykłady, ostrzegające Amerykanów przed skutkami działań jego dawnych kolegów po fachu.

Propaganda i dezinformacja nie były oczywiście czymś nowym. W swoich rozprawach Biezmienow zwracał uwagę na antyczne korzenie idei, sięgając do strategii genialnego chińskiego filozofa Sun Zi, opisującego już 500 lat p.n.e ideę podboju bez jednego wystrzału, jedynie za pomocą ideologicznego i kulturowego przewrotu w państwie wroga.

Informacje Biezmienowa były niebezpieczne dla Związku Radzieckiego, a dziś są niebezpieczne dla Rosji i wszystkich jej sprzymierzeńców działających w krajach Zachodnich. Stąd zarówno w latach 80. ubiegłego wieku, jak i teraz jego wywody są ośmieszane, a on sam nazywany paranoikiem. Cokolwiek by o nim jednak powiedzieć, doświadczenia starego KGB-isty zdają się być niepokojąco aktualne.

Fazy samozagłady

Biezmienow, gdy był agentem, posługiwał się technikami zgodnymi z instrukcjami swoich radzieckich pracodawców, a po ucieczce z ZSRR starał się przybliżyć je Amerykanom. „Ta wojna ma wiele twarzy, ale to wciąż ta sama wojna” – pisał. Nosiła różne nazwy: jedni nazywali ją walką klas, drudzy „antykolonializmem”, jeszcze inni „ruchem pokojowym”. Biezmienow nazywał ją Światową Komunistyczną Agresją. Przedstawił też uogólnioną wersję działań operacyjnych, jakie prowadził on sam i inni agenci. Przebieg przewrotu ideologicznego we wrogich państwach podzielił na cztery etapy:

Demoralizacji
Destabilizacji
Kryzysu
Normalizacji

Pierwszy etap jest najbardziej żmudny i długotrwały, ale demoralizacja jest solidnym fundamentem przyszłego sukcesu, niezbędnym tak bardzo, że warto mu poświęcić od 15 do 20 lat. Tyle czasu wymaga ukształtowanie przekonań młodego pokolenia, które z zapałem będzie głosiło podsunięte mu idee.
Jurij Biezmienow, funkcjonariusz KGB, pracował jako dziennikarz w agencji Nowosti. Fot. By Yuri Bezmenov - Original publication: "Black is Beautiful, Communism is Not." ISBN 0-935090-18-5Immediate source: https://archive.org/details/Yuri-Bezmenov_Black-Is-Beautiful/page/n29/mode/2up, Fair use, https://en.wikipedia.org/w/index.php?curid=64680328
„W każdym społeczeństwie znajdują się grupy sprzeciwiające się wiodącym wartościom. W każdym kraju istnieją tendencje, które idą w przeciwnym kierunku do powszechnie przyjętych norm moralnych i wartości” – mówił Bezmienow podczas jednego z wykładów w Los Angeles. Zadaniem agresora jest korygować kierunek, w jakim te grupy podążają i utrzymywać ich idee na czołowej pozycji.

Demoralizacja musi dotykać niektórych sfer życia społecznego. Warto zacząć od ośmieszenia wiodącej w kraju religii, zastąpienia jej innymi wierzeniami, sektami czy egzotycznymi kultami, które mogą co prawda zaciekawić, ale nie łączą ludzi w większe wspólnoty. „Niech będą naiwne, prymitywne, wszystko jedno, chodzi o to, by wyznawane przez społeczeństwo wartości religijne były stopniowo niszczone” – mówił Biezmienow. – „Najważniejszym zadaniem w tym przypadku, ma być zerwanie z ideami, utrzymującymi ludzi w kontakcie z istotą wyższą, a więc zniszczyć jakąś wspólną, jednoczącą ich wartość”.

Inną newralgiczną dziedziną życia jest edukacja. Już w czasach Biezmienowa wpływało się poprzez nurty postępowe na inne systemy edukacyjne, by większy nacisk położyć nie na przedmioty konstruktywne, ale np. na wiedzę o seksualności.

Zmian potrzebowały też zwykłe relacje społeczne. Należało zerwać naturalne więzy łączące ludzi, szczególnie więzy rodzinne, a stosunki łączące całe społeczeństwa zastąpić biurokratycznymi instytucjami, pełniącymi głównie funkcje kontrolne. „Przeciętny człowiek nie będzie się już skupiał na rodzinie, więzach przyjaźni czy choćby relacjach sąsiedzkich. Będzie się za to koncentrował na pensji, jaką dostaje od instytucji” – wyjaśniał Biezmienow. System sprawiedliwości i prawo, w rozumieniu służb, również wymagały modyfikacji.

Najlepsze efekty przynosiły działania, które masy mogły szybko przyswoić. Zdaniem Biezmienowa już w jego czasach widać było to choćby po filmach. Policjant czy wojskowy zwykle był przedstawiany jako tępak lub zwyrodnialec, albo świnia nadużywająca swojej władzy. Natomiast przestępca to zazwyczaj popalający zioło swój chłop, który został skrzywdzony przez społeczeństwo. Biezmienow: „Cel takiego działania był jeden, podkopać zaufanie do instytucji, które pilnują prawa, porządku publicznego i z założenia mają chronić państwa i obywateli”.

Walkę o lepsze warunki pracy zastąpiono często bezsensowną walką, która nie przynosiła poprawy pozycji przeciętnego pracownika. Na Zachodzie zapewniała jednak coraz wyższą pozycję rozrastających się central związków zawodowych, zarządzanych często zgodnie z interesem służb. „Nie chodziło o jakąkolwiek poprawę warunków pracy tylko o ideologię, nic ponad to” – przyznawał 40 lat temu dawny agent.

Od demoralizacji do destabilizacji

Drugą fazą jest destabilizacja, wprowadzana w czasie, gdy wrogie społeczeństwo jest już przesiąknięte ideami odpowiadającymi służbom, które je zaimplementowały. Najeźdźca nie używa do tego własnych sił zbrojnych. Społeczeństwo podbijanego kraju musi to zrobić samo, wierząc, że dzięki temu będzie mu się żyło lepiej. Ten cel wymaga podsycania konfliktów, demonstracji i zamieszek na ulicach, organizowanych z każdego powodu, gdyż każdemu problemowi musi towarzyszyć przekonanie, że nie da się go rozwiązać polubownie. „Żadnego kompromisu, tylko walka i radykalizacja pretensji” – zaznaczał Biezmienow.

Bez złudzeń rozprawiał się z Sowietami. Potem dał się uwieść narracji Kremla

Volkoff zlekceważył zagrożenie, jakie stwarza Rosja.

zobacz więcej
Podczas fazy destabilizacji budzą się tzw. śpiochy, czyli ukryci agenci, którzy dotąd uchodzili za porządnych obywateli i cieszyli się szacunkiem innych. To mogą być też fundacje, dotowane przez hojnych mecenasów z zagranicy lub utrzymywane z pieniędzy podatników. Biezmienow wspominał m. in. o postępowych studentach z Uniwersytetu Przyjaźni Narodów imienia Patrice’a Lumumby, który w niejednym opracowaniu był określany jako wylęgarnia agentów i terrorystów.

Były radziecki agent w swoich wykładach wyliczał dalej, sięgając do kolejnego przykładu „śpiocha”. „To mógł być homoseksualista, który jeszcze 15 lat temu pracował na zmywaku i nikogo nie obchodził, dziś staje politykiem, bo przecież jego orientacja seksualna jest sprawą polityczną” – przyznawał z ironią.

Normalizacja, czyli nadchodzi „zbawiciel”

Z chaosu już tylko krok do poważnego kryzysu, czyli do przedostatniego etapu destabilizacji ideologicznej, prowadzącej do przejęcia władzy bez użycia siły. „Kryzys następuje, gdy dotychczasowe instytucje państwowe obumierają, a zamiast nich pojawiają się samozwańcze grupy, które instruują, jak powinna wyglądać demokracja” – tłumaczył Biezmienow. „Ludzie są zmęczeni i rozdrażnieni. Osłabiony kraj staje przed wyborem: wojna domowa lub inwazja z zewnątrz”.

Obywatele potrzebują zbawiciela. I on nadchodzi za pięć dwunasta. To może być polityk przejmujący twardą ręką rządy, wspomagany hojnie przez zewnętrznych donatorów. Państwo może zyskać fundusze, ale na zasadach, które przewidział ofiarodawca. W kraju następuje normalizacja – ostatni etap.

Media, na których już wcześniej nie oszczędzał sponsor zdobywający wpływy, zaczynają pisać o spokoju i odmianie, snuć perspektywy lepszego jutra i dalszych przemian wolnościowych. Jednocześnie ze swojej funkcji zwalniani są dotychczasowi mniej lub bardziej świadomi agitatorzy, którzy jeszcze niedawno zagrzewali do walki przeciwko dotychczasowemu reżimowi. Dziś są niepotrzebni, a kto nie potrafi tego zrozumieć, musi zostać usunięty w ten czy inny sposób. Nowa władza nie potrzebuje już niepokojów. Potrzebuje wsparcia i zaufania, na które tak długo pracowała.

Biezmienow wiecznie żywy

Zdaniem dr. Michała Wojnowskiego, historyka i analityka badającego skutki radzieckiej „specpropagandy”, działania, o których pisał Biezmienow, wciąż są prowadzone. Zmienił się jedynie sposób ich realizacji. – W czasie zimnej wojny, tak jak i dziś, starano się wywierać wpływ na wybory na Zachodzie. Wtedy jednak robiono to za pośrednictwem organizacji lub dziennikarzy, których należało zwerbować lub kupić. Dziś potężną bronią są choćby media społecznościowe. Dzięki nim szybciej i sprawniej można realizować założenia, o których mówił i pisał były rosyjski agent – przyznaje dr Wojnowski w rozmowie z Tygodnikiem TVP.
Hubert Speil ze swoim idolem prezydentem Rosji w 2013 roku. Fot. Nikolsky Alexei / TASS / Forum
Oczywiście Rosja jako spadkobierczyni ZSRR nie zapomina o narzędziach, jakimi byli i są dziennikarze. Nie dalej jak trzy dni temu głośno zrobiło się o Hubercie Seipelu, niemieckim dziennikarzu i pisarzu, autorze biografii (a właściwie peanu na cześć) Władimira Putina. Seipel był uznawany za eksperta ds. Rosji. A tu okazało się, że za swoją działalność, jak donosi „Spiegel”, otrzymywał z Moskwy setki tysięcy euro.

Nie pierwszy raz i nie ostatni niemieckim dziennikarzom było po drodze z wielkim wschodnim partnerem. Od końca lat 50. minionego wieku w Zachodnich Niemczech ukazywało się czasopismo „konkret”, które cieszyło się szczególną popularnością wśród lewicowej młodzieży i postępowej inteligencji. Magazyn był przez lata finansowany przez władze NRD. Jego wydawca Klaus Rainer Röhl był mężem Ulrike Meinhof, jednej z najbardziej znanych lewicowych terrorystek, współzałożycielki Frakcji Czerwonej Armii. Pismo w swych najlepszych latach 70. rozchodziło wśród studentów jak świeże bułeczki. Röhl zrobi potem w Niemczech karierę naukową, dziennikarską i polityczną, działając w liberalnej FDP.

Jeszcze lepiej powiodło się lewicowemu zadymiarzowi z lat 60. i 70., Joschce Fischerowi. Jego zdjęcie z 1973 r., na którym widać, jak bije policjanta, obiegło cały świat. Na początku tego wieku opublikowała je córka Mainhof i Röhla, Bettina Röhl. W Polsce te zdjęcia były przez wiele mediów pokazywane jako dowód na burzliwą, ale nie wstydliwą, a może nawet chwalebną, przeszłość Fischera, który zdążył w Niemczech zostać wicekanclerzem i szefem dyplomacji.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     – Rosyjską penetrację krajów Zachodu widać do dziś. Szczególnej penetracji służb sowieckich i rosyjskich były i wciąż są poddawane Francja oraz Niemcy, ponieważ te państwa chcą uniezależnić się od USA. Cała polityka niemiecka jest ukierunkowana na wyrzuceniu Amerykanów z Europy. Interesy są więc zbieżne – tłumaczy dr Wojnowski, wskazując na podatny grunt, na który trafiają Rosjanie także dziś.

Skuteczne ciosy

– Tym, co zniszczyło Europę w pojęciu tradycyjnym, czyli Europę opartą na prawie rzymskim, greckiej estetyce i chrześcijaństwie, był marksizm. To właśnie wizja świata Marksa i Engelsa, zmodyfikowana przez Lenina, dokonała przewrotu ideologicznego na Starym Kontynencie. Ale jej oddziaływanie na Zachodzie zaczęło się wcześniej niż w czasie rewolty kulturowej w latach 60. W latach 20. we Frankfurcie nad Menem powstał słynny Instytut Badań Społecznych, czyli tzw. Szkoła Frankfurcka, badająca i propagująca myśl marksistowską. Są już dostępne dokumenty, które pokazują wyraźną penetrację służb sowieckich w tym instytucie – zaznacza Michał Wojnowski.

Wprawdzie rewolucji bolszewickiej nie udało się eksportować poza Związek Radziecki, ale na Zachodzie nastąpiła refleksja, że tę ideologię trzeba zmodyfikować, co też nie odbywało się bez przyzwolenia Moskwy. – Wyrosłe w latach 60. ruchy kontrkulturowe były wspierane przez organy bezpieczeństwa ZSRR. Dyskusyjna jest skala tego wsparcia: jedni uważają, że było ono zasadnicze, inni, że marginalne, niezaprzeczalnym jednak faktem jest to, że były one korzystne dla Kraju Rad. Zwłaszcza ruchy pacyfistyczne, które domagały się rozbrojenia NATO, promowały postawy antywojenne, ale co ciekawe tylko wobec Zachodu, nie Związku Sowieckiego. Siłą rzeczy ruchy pokojowe były infiltrowane przez służby specjalne Sowietów tak jak wiele innych instytucji, które wykonywały często podobne zadania jak wspomniane służby – przypomina historyk.

Dr Wojnowski zaznacza też, że marksizm zachodni jest twórczy, dzięki czemu powstają jego kolejne mutacje. – W miejsce robotników stawiane są mniejszości. Herbert Marcuse pisze wprost o „wojujących mniejszościach”. Proletariat robotniczy u kresu epoki przemysłowej został zastąpiony innymi warstwami społecznymi, między innymi mniejszościami etnicznymi, seksualnymi czy migrantami jako permanentnie skonfliktowanymi z rzeczywistością – mówi ekspert.

Nowy marksizm w innych grupach społecznych zaczął upatrywać dźwignię rewolucji, ale, jak podkreśla historyk, dokonał też rzeczy dużo groźniejszej: dopuścił się manipulacji językowej. – Marcuse na nowo określił pojęcie tolerancji. I dziś tak naprawdę dotyczy ona tylko tych poglądów, które są zgodne z linią lewicową – zaznacza Wojnowski.

Jak uliczni zadymiarze, lewaccy bojówkarze, narkomani i seksualni fanatycy zawładnęli naszą wyobraźnią

Pokój, miłość, równość. Mity maja '68 podważa Konrad Kołodziejski.

zobacz więcej
Nowy marksizm jest kierowany głównie do inteligencji, wpływa na ideologiczną postawę liderów opinii. Nie musi się wcale przejawiać tylko w sferze socjalnej czy politycznej. Antonio Gramsci, włoski historyk i filozof uznał, że zdobycie władzy polega na przejęciu „hegemonii kulturowej”, która jest kluczem do zdobycia władzy politycznej. Nowi marksiści doceniają zatem rolę sztuki, literatury, filmu, teatru, które chętnie wspierają.

Gdzie jest Europa?

Czy Zachód może się przeciwstawić tym tendencjom? – Szczerze wątpię, by taki proces nastąpił. Zwłaszcza, że widzimy centralizację Unii Europejskiej z wiodącą rolą Niemiec i Francji, gdzie formatowanie ideologiczne jest oparte na zasadach nowego marksizmu. Środowiska konserwatywne zostały zepchnięte na margines. Co więcej ugrupowania uznawane za prawicowe są mocno związane nie z kim innym jak z Rosją, a ta wspiera również siły skrajnie prawicowe i antyunijne, które paradoksalnie uznają imperium ze wschodu za opokę dawnych wartości – mówi dr Wojnowski, zaznaczając, że Rosji nigdy nie przeszkadzało grać zarówno dla skrajnej prawicy, jak i skrajnej lewicy, ponieważ oba te nurty niszczą dawny porządek, czyli cywilizację europejską w konserwatywnym sensie.

A biorąc pod uwagę napływ obcego kulturowo elementu, jakim są migranci z Afryki i Azji, szanse na to, by dało się odwrócić trendy niszczące dotychczasowe wartości europejskie na Zachodzie, są, jego zdaniem, znikome. – Musiałoby się to wiązać z powrotem chrześcijaństwa i spajających ludzi wartości. Tymczasem idzie to w kierunku czegoś postcywilizacyjnego, nawet ciężko to dokładnie określić – przyznaje.

W jakiej fazie jest zatem Europa, biorąc pod uwagę tezy Biezmienowa? – Fazę demoralizacji Europa ma już dawno za sobą. Jesteśmy w fazie przejścia z destabilizacji do kryzysu – uważa Wojnowski. – W Polsce taką przełomową datą był dla mnie 2021 rok i szturm migrantów na wschodnią granicę. Wystarczy zobaczyć, jak głębokie podziały spowodowało to zjawisko zarówno wśród elit politycznych, jak i społeczeństwa. Co więcej i rosyjscy analitycy, i NATO-wscy uważają, że podobne destabilizacje będą się pogłębiać w całej Europie.

Tezy Jurija Biezmienowa powracają przy okazji każdego większego konfliktu lub zjawiska zmieniającego sytuację geopolityczną w świecie. Wszyscy wspominają wtedy jego diagnozę jako ponure memento, by szybko pod naporem fali ośmieszającej krytyki, zapomnieć o niej na kolejne lata. Bo kto chciałby żyć z mianem oszołoma czy paranoika, jak nazywano Biezmienowa?

– Sławomir Cedzyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autor jest dziennikarzem portalu i.pl
SDP 2023
Zdjęcie główne: Wyrosłe w latach 60. ruchy kontrkulturowe były wspierane przez organy bezpieczeństwa ZSRR, twierdzą eksperci. Na zdjęciu: lewicowi demonstranci w Zachodnim Berlinie protestują przeciwko wojnie w Wietnamie, rok 1960. Fot. Peter Probst / SZ-Photo / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.