Nie negując intelektualnej wartości eksperymentów myślowych opartych na słowie „gdyby”, chciałbym jednak zaproponować spojrzenie z innego punktu widzenia. Zamiast zastanawiać się, czy i jak można było uniknąć losu, jaki nas spotkał, spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: co polska dyplomacja powinna była robić w latach 30., do czego dążyć, jakie cele sobie stawiać?
Te problemy zaprzątały uwagę trzech czołowych przedwojennych zwolenników porozumienia polsko-niemieckiego, w mniejszym lub większym stopniu związanych z wileńskim „Słowem”: Władysława Studnickiego, nestora orientacji niemieckiej w Polsce, jego ideowego ucznia Stanisława Cata-Mackiewicza oraz młodego Adolfa M. Bocheńskiego, czerpiącego zarówno z dorobku obu starszych kolegów, jak i z myśli politycznej Romana Dmowskiego oraz szkoły krakowskiej.
„Germanofile” (używając tego określenie trzeba mieć na uwadze, że ich proniemieckość była wyłącznie natury politycznej, nie kulturowej) nie byli idealnie zgodni w każdej sprawie, nawet ich „proniemieckość” miała różne odcienie, jednak wszyscy trzej zgadzali się w sprawach zasadniczych.
„Lex Bocheński, lex Mackiewicz”
Byli zgodni na przykład co do tego, że w polityce funkcjonuje tzw. zasada relatywizmu politycznego, nazywana też przez Mackiewicza „lex Bocheński” ze względu na zasługi młodego publicysty w jej popularyzowaniu. Według tej zasady „potęga państwa jest odwrotnie proporcjonalna do siły państw i narodów, z którymi ma ono sprawy sporne”.
Mackiewicz ujmował to często bardziej lapidarnie, pisząc, że silne państwo to takie, które ma słabych sąsiadów, a słabe państwo to takie, które ma silnych sąsiadów. Zatem działanie na rzecz osłabienia sąsiadów jest równie naturalnym elementem racji stanu, co wzmacnianie sił własnych.
Drugie prawo Cat nazwał pretensjonalnie „lex Mackiewicz” i sformułował w sposób następujący: „Dola i niedola polityczna Polski jest uzależniona od stosunków pomiędzy Niemcami a Rosją. Jeśli stosunki rosyjsko-niemieckie są dobre, jeśli istnieje współpraca polityczna niemiecko-rosyjska to sytuacja Polski jest zła, katastrofalna, rozpaczliwa. Jeśli odwrotnie stosunki między Rosją a Niemcami są złe, jeśli wzbiera antagonizm, lub wybucha wojna, sytuacja Polski staje się dobra, mocna, a nawet otwierająca nam mocarstwowe perspektywy.”
Jakie wnioski należy zatem wyciągnąć z tak sformułowanych założeń? Przede wszystkim w interesie Rzeczypospolitej leży prowokowanie i utrzymywanie antagonizmu niemiecko-rosyjskiego.
Gra na zmianę układu sił
Stosunki międzynarodowe stanowią jednak obszar o dużej dynamice. Trudno więc liczyć na to, aby najsprawniejsza nawet polityka Warszawy zdolna była utrzymywać antagonizm niemiecko-rosyjski w nieskończoność, a jego wygaśnięcie zawsze grozić będzie Polsce kolejnym rozbiorem.