Według oficjalnych danych, od lipca 2016 roku, policja „w samoobronie” zastrzeliła na Filipinach ok. 4800 osób zamieszanych w handel narkotykami. Okoliczności śmierci innych 10 tysięcy ludzi są wyjaśniane. Organizacje praw człowieka szacują liczbę ofiar bliżej 20 tysięcy.
Aresztowano też 150 tysięcy osób, a blisko półtora miliona handlarzy narkotyków i uzależnionych zgłosiło się policję. Kiedy Międzynarodowy Trybunał Karny wszczął postępowanie wstępne wobec Duterte o nakłanianie do morderstw i o zbrodnie przeciw ludzkości, on wycofał swój kraj z tej instytucji.
Nie ma wątpliwości, że w krwawej wojnie giną niewinni ludzie, również kobiety i dzieci. Ich dokładnej liczby nigdy nie poznamy. Czasem sprawcy chybią celu, bywa też, że w atmosferze przyzwolenia na przemoc, załatwiane są osobiste porachunki. Wystarczy donieść na kogoś, że handluje narkotykami.
Ginie w większości biedota ze slumsów, choć prasa regularnie donosi też o zastrzeleniu jakiegoś urzędnika, który przypadkiem znajduje się na liście podejrzanych w ręku prezydenta. Okoliczności śmierci pozostają nieznane...
W przestrzeni medialnej krążą różne statystki, z większości wynika jednak, że ogólna liczba przestępstw w kraju spada, a ludzie czują się bezpieczniej. Według danych z końca września, 80 procent ludzi popiera wojnę z narkotykami.
Duterte rozpoczął ostatnio kolejną kampanię: przywracania porządku publicznego w miastach. Tylko jednego dnia aresztowano w Manili ponad 5 tysięcy głównie młodych mężczyzn, za wystawanie na zewnątrz, zaczepianie przechodniów, picie alkoholu na ulicy, a nawet za wychodzenie z domu bez koszuli. Działacze praw człowieka się burzą, ale wielu mieszkańców ma nadzieję, że wreszcie będzie można wieczorem spokojnie wyjść na spacer.
Nagięte procedury
Niedaleko domu rodzinnego prezydenta wciąż wisi plakat z czasu kampanii wyborczej: „Jeśli Bóg mi pobłogosławi i z waszą pomocą, zmienię ten kraj tak, że będziecie z niego dumni, a moje dokonania przetrwają kolejne pokolenia Filipińczyków.” Czy ludzie wciąż wierzą w obietnice Duterte?
Prawdopodobnie tak, choć poparcie dla prezydenta, głównie za sprawą inflacji i braku ryżu, zaczęło ostatnio spadać. W lipcu, w czasie dorocznego orędzia do narodu, Duterte zaatakował swoich krytyków:
Wy troszczycie się o prawa człowieka, ja o jego, życie. […] Dla mnie prawa człowieka, to dać Filipińczykom, zwłaszcza tym z marginesów, normalną, godną przyszłość.
Z pewnością lepiej byłoby, gdyby przestępcy, w tym handlarze narkotyków, trafiali najpierw w ręce nieskorumpowanej policji, a potem doczekali sprawiedliwego wyroku, wydanego po sprawnym i rzetelnym procesie. I lepiej gdyby nie było korupcji i gdyby stworzono warunki dla szybkiego rozwoju, który obejmie wszystkich, a zwłaszcza biednych.