W 1965 roku ta sama peerelowska władza za podpisanie „Listu 34” (protest intelektualistów przeciw cenzurze skierowany do Józefa Cyrankiewicza) i nielegalną współpracę z paryską „Kulturą” chciała swojemu już byłemu pupilowi zmontować pokazowy proces. Cat-Mackiewicz jeszcze raz, tym razem ostatni, wykiwał przeciwnika. Zmarł, 18 lutego 1966 roku.
Powikłane polskie stulecie
Stanisław Cat-Mackiewicz nadał myśleniu o „Realpolitik” formę patologii. Mit myślenia racjonalnego, który sam wykreował, pozwalał mu z łatwością wyprzeć każdą dwuznaczność, której się dopuścił. Współpraca ex-endeka z komunistami (Mackiewicz należał krótko, we wczesnej młodości, jeszcze w okresie zaborów, do narodowo-demokratycznej organizacji „Zet”)? No pewnie, przecież nie będzie siedział w Londynie z głupcami, którzy „w ogóle nie potrafią myśleć politycznie”.
Ów zarzut o brak umiejętności myślenia politycznego, stał się wytrychem – mottem Talleyrandów, którzy każdą frondę byliby w stanie uzasadnić bieżącym interesem (najczęściej prywatnym). Niestety, Cat rozmienił na drobne swoje udane konstatacje z przedednia kampanii wrześniowej, a co gorsza doczekał się w III RP licznych uczniów, do których należy choćby Piotr Zychowicz...
Jeśli można jednym słowem opisać działalność polityczną Mackiewicza, to terminem tym byłby „ancymon” – staromodne określenie „urwisa udającego niewiniątko” (za Słownikiem Języka Polskiego). Miano to doskonale oddaje wszystkie wolty, zmiany stanowisk i zdrady, które przypadły w udziale Catowi.
Był on i konserwatystą, i endekiem. Przyszłego monarchę widział w osobie Józefa Piłsudskiego, ale potem stanął w opozycji wobec jego pogrobowców (za co w 1939 roku zdążył trafić do obozu w Berezie Kartuskiej). Był działaczem emigracyjnym nie godzącym się (w imię antykomunistycznych ideałów) na sojusz taktyczny z ZSRR i „londyńczykiem”, który bez mrugnięcia okiem informował o polskiej emigracji peerelowskiej bezpiece.
W swoich woltach, na czele z woltą ostatnią, Cat-Mackiewicz był kompletnym zaprzeczeniem Aleksandra Wata. Poety „na opak”, któremu historia się przytrafiała, a który nie potrafił przewidzieć jej wichrów. Niegdyś twórca polskiego futuryzmu, komunizujący artysta, potem więzień NKWD, pod koniec życia rozpoczął projektowanie wielkiego dzieła, w którym chciał wyłożyć istotę stalinizmu.
Ta książka nie została nigdy ukończona. Jego testamentem okazał się „Mój wiek”, wydany 10 lat po samobójczej śmierci poety w Londynie w 1977 roku.