Pomińmy jako zbyt bolesne i zbyt znajome opisy poszukiwania zwłok pasażerów, bagażu i silników na obszarze kilkudziesięciu kilometrów.
zobacz więcej
Z teściami nie utrzymuje kontaktu, bo nic na siłę, choć kiedyś byli blisko. Ewelina poczuła się odsunięta, gdy w roku 2011 nie zaproszono jej na odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej Annie i Bartoszowi, którą gorzowska Rodzina Katyńska ufundowała w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dwa lata temu w prokuraturze krajowej dowiedziała się, że podczas ekshumacji Grażyny Gęsickiej w jej trumnie znaleziono części ciała Bartosza, które zostały pochowane zgodnie z wolą Franciszka i Danuty. I ona, żona, o niczym nie wiedziała! I nie ma pojęcia, czy szczątki złożono w grobie babci Anny w Gorzowie, czy we wspólnej smoleńskiej mogile na Powązkach w Warszawie, gdzie chowano fragmenty innych ciał znalezionych w ekshumacjach (Anna też była wśród nich).
Danuta opowiadała przed laty, że na spotkaniach rodzin smoleńskich dobrze poznała powtarzający się scenariusz: rozpad relacji teściów z synowymi, gdy w związku nie było dzieci. „Ja wiem, że inna jest miłość moja do syna niż żony do męża. Syn ma jedną matkę, innej mieć nie będzie. A żona mężów może mieć kilku” – żaliła się. Niby prawda, Ewelina miała przecież drugiego męża, ale to Bartosz „zabrał cząstkę jej i zostawił cząstkę siebie. To był wspaniały i dobry człowiek, podobnie nasz wspólny czas”.
Na cmentarzu Bartosz leży obok jej ojca, więc Ewelina kupuje dwa znicze i chodzi z dziećmi na spacery. Gdy dorosną, opowie im o Bartoszu. Nigdy nie zmieniła nazwiska Sierpień-Borowska, co obiecała mężowi w Moskwie, gdy rozpoznawała jego ciało po katastrofie. W ciągu roku stroni jednak od Smoleńska, temat ożywa przed rocznicą, więc jest przyzwyczajona i wtedy mniej boli. Tym razem już w marcu wpadł jej w ręce pamiętnik pisany w tamtym czasie i znów to wróciło.
Ewelina miała lecieć do Smoleńska, ale koronawirus zmienił plany. O 8:41 była, jak co roku, na cmentarzu przy Bartoszu z kamienia. Żali się, że zawsze była sama, ale teraz od rana stoi warta honorowa i trudno podejść do grobu. Ostatnio musiała odepchnąć stojącego żołnierza! Pisała do MON, żeby wartę odwołać lub chociaż opóźnić, bo chce mieć tych kilka minut modlitwy tylko dla siebie. Nie dostała odpowiedzi,, lecz w tym roku warty nie było. Jedynie garstka oficjeli, których uciszyła i poczuła wdzięczność, że „mogła pobyć z Bartkiem sam na sam w tej cholernej minucie”.
Trzy miesiące temu Ewelinę zaskoczył Franciszek, który zadzwonił po latach milczenia i powiedział: „Szkoda mi ciebie. Gdyby Bartek żył, byłabyś szczęśliwa. On nie pozwoliłby cię skrzywdzić”. Jest mu wdzięczna za ten telefon. Chce zaprosić teścia na kawę gdzieś w mieście, gdy już minie to wszystko. I może będzie jak dawniej, gdy była blisko z teściami. Zwykle chodziła do nich z Bartoszem na niedzielne śniadania, a Franciszek smażył jej ulubioną wątróbkę, choć to mało poranne danie – mówi Ewelina i się uśmiecha.
– Jakub Kowalski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy