Czy każdy obywatel Stanów Zjednoczonych, zwykły człowiek bez szczególnych koneksji rodzinnych, może zostać gubernatorem stanu, przy założeniu, że spełnia pewne warunki, takie jak wykształcenie czy zaangażowanie polityczne? Oczywiście, że tak. Ale jeżeli tak się zdarzy, że kandydat jest synem gubernatora, jego szanse rosną niepomiernie – są aż 6000 razy większe! Wpływ pochodzenia widać jeszcze wyraźniej, gdy o miejsce w Senacie ubiega się potomek senatora, bo ma szanse większe aż 8500 razy.
Do takich wniosków doszedł jeden z amerykańskich badaczy zajmujących się analizą danych, który wyniki swych dociekań opublikował na łamach dziennika „The New York Times”. Było to przed wyborami prezydenckimi z 2016 roku i autor był przeświadczony, że zmierzą się w nich Jeb Bush, syn i brat prezydentów, i Hillary Clinton, żona prezydenta. Mylił się. Zwycięstwo Donalda Trumpa, miliardera bez rodzinnego zaplecza politycznego, daje za to asumpt do snucia rozważań, czy on sam może dać początek dynastii politycznej.
Magia nazwiska jest bowiem potężna. W dodatku opromienia ono nie tylko synów i córki prezydentów, premierów, ministrów, gubernatorów czy innych prominentnych osób publicznych, ale również dalszych członków ich rodzin. I nie tylko rodziny z najwyższej półki.
Przykładów nie brakuje. W 2017 roku w tym samym czasie z ubiegania się o reelekcję zrezygnowali dwaj kongresmeni ze stanu Michigan – republikanin Sander Levin i demokrata John Conyers. Miejsce Levina w Izbie Reprezentantów zajął jego syn Andy. Mniej szczęścia miał stryjeczny wnuk Conyersa, Ian, który przegrał prawybory w swej partii. Ale fakt, że podjął zabiegi o wakujący mandat członka rodziny, sam w sobie jest wymowny.
Świat ma w pamięci
Ameryka doskonale pokazuje, co znaczą dynastie polityczne, poczynając od bostońskiej rodziny Kennedych, która najlepiej wciela się w rolę arystokracji, choć korzenie ma skromne, a rodowód znacznie krótszy niż mają najstarsze rodziny Nowej Anglii. Zawiłe, dramatyczne losy Kennedych działają jednak na wyobraźnię Amerykanów – i nie tylko ich – tak samo, jak sagi rodów królewskich. Klan Kennedych to prawdziwa dynastia, rozbudowana, bogata, wpływowa – tyle że polityczna. Tak samo jak rodziny Bushów, Gore’ów i wiele, wiele innych.