A przecież wśród Demokratów bardzo popularne są pomysły upaństwowienia służby zdrowia (obecnie prywatna i pokrywana z budżetu dla najbiedniejszych i emerytów) oraz wprowadzenie… bezpłatnej nauki w czteroletnich collegach, a przynajmniej umorzenia większej części pożyczek studenckich (w USA nauka w szkołach wyższych jest płatna).
Kto za to zapłaci? Oczywiście klasa średnia, czyli Amerykanie utrzymujący się z pracy zarobkowej albo właściciele małego i średniego biznesu, gdyż tych ludzi opodatkować najłatwiej. I zapewne, skończy się na podwyżce federalnego podatku dochodowego, choć w kampanii wyborczej Biden zarzekał się, że jak podwyżka, to tylko dla tych zarabiających powyżej 400 tysięcy dolarów.
Jednak doświadczenie uczy, że podatki płaci właśnie klasa średnia, bo milionerzy i miliarderzy zarabiają tak dużo, aby móc zatrudnić prawników, którzy wiedzą, jak unikać nadmiernego opodatkowania. Za to ludzie zarabiający 20-30 tysięcy dolarów rocznie są za biedni, aby płacić cokolwiek komukolwiek.
Wielkie korporacje czy firmy Big Tech, nie po to jednak wspierały Bidena i Demokratów milionowymi dotacjami (głównie poprzez wpłaty ich szefów i właścicieli), aby teraz płacić wyższe podatki. A jest od czego – bo w pandemii Big Biznes, zwłaszcza firmy operujące w internecie i na giełdzie, zarobiły kolejne miliardy. Jeden przykład – bank inwestycyjny Goldman Sachs w roku pandemii przyniósł dochód prawie 12 mld dolarów, podczas gdy 18,5 mln Amerykanów wciąż pobiera zasiłki dla bezrobotnych.
Wśród Demokratów są także całkiem poważnie rozpatrywane pomysły, które może nie przyniosą wielkich konsekwencji dla budżetu, ale mogą zmienić Amerykę raz na zawsze.
Utworzenie dwóch nowych stanów (ze zdominowanych przez Partię Demokratyczną dystryktu stołecznego Waszyngton i Portoryko) oraz likwidacja Kolegium Elektorskiego (wraz z wprowadzeniem ogólnokrajowych wyborów prezydenckich) mają na celu stworzenie stałej, wyborczej większości.
Wprowadzenie do Sądu Najwyższego dodatkowych sędziów o lewicowych poglądach albo próba manipulacji dożywotnią kadencją sędziów mają na celu zrównoważenie ideologiczne SN.
Próby ograniczenia dostępu do broni palnej (gwarantowanej Drugą Poprawką do Konstytucji), obcięcie funduszy dla departamentów policji (za rzekomą dyskryminację rasową), wreszcie „likwidacja ICE” – agencji federalnej zajmującej się egzekwowaniem prawa imigracyjnego (ulubione hasło kongresmenki Ocasio-Cortez). Wszystkie te postulaty są stale obecne i coraz mocniej forsowane przez lewicowe skrzydło Partii Demokratycznej, które coraz natarczywiej domaga się ich realizacji od Bidena.
Biden Trumpem silny
Czy Republikanie są w stanie zapobiec radykalnemu zwrotowi na lewo? Wydaje się, że tak, choć wymagać to będzie pomocy bardziej umiarkowanych Demokratów, takich jak senator Manchin (od dawna sygnalizuje, że chce w Senacie „łączyć” i współpracować, bo ostatecznie „dziura w drodze nie dba o to, czy jesteś Republikaninem czy Demokratą”). Ale tutaj dochodzimy do kwestii wielkiego nieobecnego w naszych dotychczasowych rozważaniach, czyli byłego już prezydenta, Donalda Trumpa.