Zuma był jednak bardzo ambitny i nie zamierzał się poddawać. Gromadził wokół siebie ludzi, stronników i członków ANC. Musiał oczyścić się z zarzutów, zrobił to więc najprościej jak się da: postarał się o wymianę prokuratora generalnego oraz o wyrzucenie z pracy policjantów, którzy prowadzili jego sprawę. Dochodzenia zaniechano, a Zuma nie tylko dalej cieszył się wolnością, ale jego wpływy wciąż rosły.
W 2007 roku został szefem ANC, pokonując w starciu samego Mbekiego. Było jasne, że prezydent może się już szykować do odejścia. Naciski na niego były coraz większe. Oficjalnie mówiono, że Mbeki niesłusznie naciskał na prokuraturę w sprawie Zumy i rozsiewa na jego temat fałszywe oskarżenia. Prezydent sam podał się do dymisji. Mbeki też zresztą nie był zbyt kryształowy. Próbował jeszcze szukać ratunku wśród członków partii, ale to kontakty Zumy okazały się szersze i to on wygrał starcie.
Po odejściu Mbekiego na urząd prezydenta wsadzono – dosłownie – Kgaleme Motlanthe. Człowieka, który niczym się nie wyróżniał i nie stanowił żadnego zagrożenia. Wybrał go Zuma. Tylko po to, żeby „przypilnował” mu stanowiska do czasu wyboru, który, jak wszystko wskazywało, nastąpić miał niebawem. Nie pomylił się, bo 6 maja 2009 roku Zgromadzenie Narodowe uczyniło go prezydentem. Na stanowisku pozostawał do 2018 roku, kiedy został zmuszony do odejścia, gdyż parlament groził wszczęciem przeciw niemu procedury impeachmentu.
Black diamonds
Od czasu transformacji postapartheidowskiej wytworzyła się w RPA grupa beneficjentów systemu. To oni razem z Zumą, a wcześniej z Mbekiem, rządzili de facto krajem. Zuma umiał nimi jednak sterować sprawniej i miedzy innymi dlatego to on, a nie Mbeki rządził RPA.
„Black diamonds” – czarne diamenty, czyli ci, którzy najbardziej skorzystali na przemianach po 1994 roku uzależnili od siebie setki tysięcy ludzi. To od tych „posiadaczy” zależało, czy biedota będzie mieć pracę, a więc czy będzie miała, co jeść. Patronat nad całością sprawował nie kto inny, jak Zuma.
To właśnie dlatego, w chwili, kiedy trafił do więzienia, tak wielu ludzi wyszło na ulice – w końcu to były prezydent zapewniał im w miarę godne życie. Wielu ludziom trudno też zrozumieć, że Zuma w ciągu tych wszystkich lat z walczącego idealisty zmienił się w egoistycznego satrapę. Chciałoby się aż (niestety) powiedzieć: oto biografia, jakich w Afryce wiele.
Partią ANC rządził żelazną ręką, rozprawiając się ze wszystkimi przeciwnikami. Przez lata zajmując najwyższe stanowiska w kraju, Jacob Zuma dorobił się szerokich znajomości i równie podejrzanych powiązań. Obciążają go liczne skandale i dziwne kontakty ze światem biznesu. Najpoważniejsze oskarżenie – 783 zarzuty dotyczące korupcji i nieprawidłowości podczas przetargów zbrojeniowych, których wartość wynosiła 2,5 mld dolarów. Sprawy pochodzą z czasów, kiedy Zuma był wiceprezydentem. Wówczas sam zainteresowany doprowadził do unieważnienia sprawy, lecz w 2016 roku Sąd Najwyższy ponownie zainteresował się podejrzeniami.
Niezwykłe kontrowersje wywołują też niejasne powiązania Zumy z pochodzącą z Indii rodziną Gupta. Przybyli oni do RPA w latach 90. XX wieku, rozkręcili biznes i zarobili fortunę na rządowych przetargach. Związek Zumy z Guptami dawno temu ochrzczono mianem „Zupta”. Wpływy rodziny były tak silne, że swego czasu decydowali o składzie rządu. Minister finansów nie odpowiadał? Guptowie wymienili go na innego.
To jednak nie spodobało się Południowoafrykańczykom i po głośnych protestach, Zuma został zmuszony wyrzucić protegowanego Hindusów i powierzyć stanowisko znanemu ekonomiście, Pravinowi Gordhanowi. Nie na długo jednak, gdyż Guptowie dość szybko się go pozbyli. Kurs randa poleciał w dół, a międzynarodowe agencje finansowe ostrzegały przed kontaktami z RPA.