Na zdjęciu Piotr Adamczyk (Andrzej)
Można się do woli spierać o nadmierną dyskursywność tekstu. Debata trwa nawet w pokoju przesłuchań. Można nawet powątpiewać w psychologiczne prawdopodobieństwo. Czy była możliwa przyjaźń ofiary z dawnym prześladowcą?
Ale nic tu nie jest proste. Mossakowski z Zaleskim raczej mnożą wątpliwości i pytania, czasem wbrew poprawnościom dominującym w mainstreamie. Można zrozumieć żydowskiego inteligenta, że skazany podczas wojny na rolę łownego zwierza, wybrał po wojnie oparcie w maszynerii ludowego państwa i w marksistowskiej ideologii.
Ale – i to największy paradoks – polski bohater wypada tu tak naprawdę lepiej. Jest zawsze po dobrej stronie aż do gestu solidarności z roku 1968. Owszem w erze gomułkowskiej stabilizacji nie chce się buntować, ale ostatecznie to robi, w chwili szczególnej próby. W tle są, prawda, inni, mniej piękni Polacy, ale nie mamy tu ani hagiografii, ani kultury wstydu. Rzadko tak się opowiada o komplikacjach historii. A powinno.
Tych komplikacji, większości z nich w każdym razie, uniknął Krzysztof Lang. Powtórzę jednak raz jeszcze: jako dzieło popularne ta jego opowieść filmowa jakoś się broni. A zarazem mam poczucie, że obrachunki nie zostały zakończone. Inna sprawa, że coraz ciężej będzie nas zagonić do dyskutowania o czymkolwiek, zwłaszcza kiedy wojna polsko-polska zachęca nas do ideologicznych schematów i intelektualnego wygodnictwa.
Będzie, na szczęście nie w kinie, ale chociażby w publicystyce, czarny obraz Marca 68’, kiedy to Polacy, a nie władze PRL, skrzywdzili Żydów – to stereotyp niemądry i nieprawdziwy, sprzeczny z logiką tamtego systemu. I w odpowiedzi będzie wykazywanie, jacy wszyscy poza władzą byli świadomi i szlachetni.
Pozostaje czekać na tych, co będą szukać prawdy, za cenę komplikacji. Mam nadzieję, że także w kinie czy w telewizji pojawią się takie próby.
– Piotr Zaremba
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy