W Pekinie zaś zaserwowano jej największe, tzw. niebiańskie przysmaki pałacowej kuchni chińskiej, czyli zupę z płetwy rekina, gotowane „jaskółcze gniazda” (zbudowane z wydzieliny gruczołów ślinowych tych ptaków} oraz pieczoną kaczkę po pekińsku. Po czym przyszedł czas na duszone trepangi, zwane też ogórkami morskimi lub strzykwami. O ile jednak płetwy rekina i jaskółcze gniazda ostatecznie wypada jeść łyżką, a kaczkę po pekińsku widelcem, o tyle użycie europejskich sztućców do spożycia trepangów byłoby już ewidentnym świętokradztwem. Królowej zaproponowano więc pałeczki, które natychmiast podsunęła jej kelnerka w czerwonej liberii.
Elżbieta II nie miała wyjścia – następnego dnia świat obiegły zdjęcia ewidentnie przerażonej i zmieszanej królowej spoglądającej podejrzliwie raz na talerz z dziesięciocentymetrowym trepangiem, raz na podsunięte jej niemal pod nos pałeczki. Ostatecznie uszczknęła kawałek trepanga, pierwszy i jedyny raz w życiu publicznie posługując się chińskimi pałeczkami, a o to właśnie chodziło gospodarzom. Tych oczywiście królowa uprzejmie zapewniła, że danie było „pyszne”, ale po powrocie do Londynu prywatnie wyznała, że galaretowaty ogórek morski nie miał żadnego smaku.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Skoro zaś przy kulinariach jesteśmy, to może warto na zakończenie tego wątku przypomnieć anegdotę świadczącą, że Elżbiecie II też zdarzało się podchodzić do jedzenia z przymrużeniem oka. Gdy któregoś dnia znalazła martwego ślimaka w sałacie zaserwowanej jej w pałacu Buckingham, nie doszło do żadnej awantury. Szef kuchni natychmiast otrzymał od królowej „tylko” karteczkę z zapytaniem – „czy to jest jadalne?”.
Teren pod cmentarz i strzelnicę
Chińczycy bardzo starannie przygotowywali się na przybycie brytyjskiej królowej. Przez kilka miesięcy armia robotników gruntownie odnawiała lśniącą złoceniami i pięknymi malunkami willę nr. 18 – de facto najwspanialszy z pałacyków na terenie rządowej rezydencji dla gości zagranicznych Diaoyutai w Pekinie.
W Diaoyutai, będącej niegdyś cesarskim ogrodem z bajkowymi stawami, mostkami i pagódkami, mieszkała później Jiang Qing, żona przywódcy Chin, „Wielkiego Sternika” Mao Zedonga. Do dziś rezydowało tu ponad dwa tysiące prezydentów, premierów i koronowanych głów z całego świata, a w przepysznej willi nr. 18 gościli m.in. prezydent Richard Nixon oraz północnokoreański „Wieki Wódz” Kim Ir Sen. Diaoyutai słynie też z najwykwintniejszej kuchni konkurującej tylko z tą w gmachu Wielkiej Hali Zgromadzeń Ludowych, gdzie tradycyjnie urządza się państwowe bankiety na kilka tysięcy osób.
Królowa przybyła do Diaoyutai 12 września 1986 r. wieczorem, po przelocie z Londynu do Pekinu samolotem British Airways. Jej sześciodniowa wizyta w Chinach rozpoczęła się oficjalnie następnego dnia ceremonią powitania przed gmachem parlamentu przy placu Tian’anmen. Później zwiedziła Zakazane Miasto, czyli kompleks cesarskich pałaców w centrum Pekinu, a wieczorem, jak już wiemy, raczyła się trepangiem. Najważniejsze miało dopiero nastąpić.
Formalnie, pierwsza wizyta brytyjskiego monarchy w Chinach miała symbolizować początek nowej, tym razem już przyjaznej ery w bilateralnych stosunkach. Faktycznie zaś miała przypieczętować kres imperialnych poczynań Wielkiej Brytanii wobec Chin i jej haniebnych kolonialnych praktyk, które uosabiał Hongkong.