Cywilizacja

Rzeczpospolita harcerska

Panele słoneczne, drony i opaski z kodami QR na ręku – nie, to nie był obóz ekologów ani młodych naukowców roztrząsających przyszłość człowieka 2.0, tylko zlot z okazji 30-lecia Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Jak widać, skauting idzie z duchem czasu, ale kolejne pokolenia wkładają mundury wciąż z tego samego powodu: dla przygód, przyjaciół i wspomnień.

– Operatorze drona, proszę przelecieć nad harcerzami – padła komenda. Zabrzmiała mega śmiesznie, ale miała sens: inaczej niż z drona nie dało się ująć na jednym zdjęciu 6 tysięcy uczestników jubileuszowego zlotu ZHR, w 30. rocznicę powstania organizacji. Bo choć harcerstwo w Polsce skończyło już 100 lat, to Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej w tej wiekowej historii zapisał trzy dekady.

Organizację w 1989 r. powołali instruktorzy wywodzący się ze Związku Harcerstwa Polskiego, którzy w latach komunizmu wzywali harcerzy do powrotu do przedwojennej tradycji, przestrzegania prawa harcerskiego i przyrzeczenia mówiącego o służbie Bogu i Polsce. Dziś ZHR z 17,5 tys. członków to druga co do wielkości organizacja harcerska w Polsce po ZHP, które może się pochwalić 100 tys. członków.

Z okazji jubileuszu w Rybakach koło Olsztyna druhny i druhowie, którzy pamiętają tamte lata tworzenia harcerstwa Rzeczypospolitej, spotkali się z kolejnymi pokoleniami decydującymi się na tą przygodę. Nad jezioro Łańskie zjechało 378 drużyn z całej Polski – od Pomorza Zachodniego po Podkarpacie, a także z zagranicy – Litwy, Ukrainy, Kanady czy USA. Na łąkach rozbito ponad tysiąc 10-osobowych namiotów. Do obozowej pionierki – budowy bram, półek i innych kempingowych sprzętów – harcerze zużyli 60 tysięcy gwoździ i 10 tys. żerdzi. – Zbudowaliśmy na Warmii nowe miasto, Rzeczypospolitą harcerską – mówił harcmistrz Grzegorz Nowik, przewodniczący ZHR.

Na polu zapłacisz kartą

Za zlotową bramą, przy której czuwali kierujący ruchem wartownicy z krótkofalówkami, rzeczywiście wyrosło miasto. Na ogromnym, pagórkowatym terenie namioty ustawione w okręgach zwanych tu gniazdami. W ZHR nie ma koedukacji, więc oddzielne gniazda mają harcerki, oddzielne harcerze. Te dzielą się dalej wedle przynależności do konkretnej chorągwi. Swoje kręgi namiotów rozstawiły więc harcerki m.in. z Małopolski, Ziemi Łódzkiej czy Dolnego Śląska. Własne namiotowe miasteczka zbudowali harcerze z Górnego Śląska, Mazowsza czy Opolszczyzny.
Quady z przyczepami do transportu rannych mają logo HOPR, czyli Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Fot. Roman Bosiacki/Biuro prasowe ZHR
W sercu zlotowego miasta stanęła ogromna kuchnia i kilkanaście wielkich namiotów z ponumerowanymi stolikami, które służyły za jadalnię. Mimo to i tak nie było szans, by 6 tys. uczestników usiadło razem przy stole. Posiłki, jak i korzystanie z pryszniców trzeba było podzielić na tury. Pierwsza musiała się przyzwyczaić do codziennej pobudki skoro świt.

Jak to w miasteczku, pełnym zresztą dzieci i nastolatków, stanęły sklepiki i zlotowa karczma ze słodkościami, lodami, ale też z herbatą czy kawą dla starszych. Choć postawione na polu za lasem, to z płatnością kartą bankową nie było problemu.

Wzdłuż głównej drogi swoje miejsce znalazły miasteczka służb – straży pożarnej i ratowników medycznych. Wzrok niejednego młodego człowieka przyciągały quady z przyczepami do transportu rannych – wszystkie z logo HOPR, czyli Harcerskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. ZHR powołał je w 2002 r. i kształci na kursach pierwszej pomocy własnych ratowników, niosących pomoc podczas zgromadzeń publicznych i imprez masowych. Wspomagali nawet niedawno panamskie służby na Światowych Dniach Młodzieży.

Nadchodzi era człowieka 2.0. Nowe zmysły, protezy wzroku, implanty pamięci i elektroniczne organy

Już dziś mogę „wskrzesić” Marilyn Monroe czy inną zmarłą osobę – mówi Piotr Psyllos, jeden 30 najlepszych europejskich innowatorów poniżej 30. roku życia.

zobacz więcej
Odgrodzone pole z kilkunastoma antenami to już sekcja łączności. W namiocie na długich stołach wiją się przedłużacze. Tu ładują się dziesiątki smartfonów i power banków. W gąszczu kabli trudno odnaleźć własny sprzęt. – A i tak nie wszyscy ładują tu telefony. Trzeba być co najmniej drużynowym. Harcerze, którzy nie pełnią wysokich funkcji, mogą przez czas zlotu odpocząć od swoich smartfonów – śmieje się druh, który przetrząsa punkt ładowania w poszukiwaniu własnego telefonu.

Niektórzy radzą sobie inaczej. W gnieździe harcerzy z chorągwi północno-wschodniej stoi panel słoneczny. – Jest praktyczny i ekologiczny. Dzięki niemu możemy naładować 12 telefonów – słyszę od druha przyjmującego gości w bramie gniazda.

Bez glutenu, bez laktozy

Panele słoneczne, drony czy ratownicze quady to tylko jedne z atrybutów nowoczesności na jubileuszowym zlocie. Każdy uczestnik przy rejestracji dostał opaskę na rękę z kodem QR. Imienny identyfikator wydrukowany na plastikowej karcie zaopatrzono w informacje o diecie uczestnika: bezglutenowej, bezlaktozowej, dla diabetyków. Zaś w trosce o środowisko, 120 tys. litrów wody, jakie zużywali dziennie uczestnicy zlotu, w większości pochodziło z pobliskiego ujęcia, a harcerze w zlotowym pakiecie startowym otrzymali butelkę wielorazową z filtrem, by i po powrocie do domu gasić pragnienie kranówką.

Komunikacja to we współczesnym świecie podstawa, dlatego też na zlocie pojawiło się centrum medialne. Przy dwóch długich stołach pracuje kilkanaście osób. – Zaczynamy po śniadaniu, o godzinie 9, a kończymy pracę około godz. 3 w nocy – opowiada hm. Anna Malinowska, szefowa centrum medialnego zlotu. To harcerskie biuro prasowe odpowiada na pytania dziennikarzy, przygotowuje komunikaty prasowe, udostępnia zdjęcia i filmy od zlotowych fotoreporterów i operatorów. Druhny i druhowie montują materiały wideo, przygotowują grafiki publikowane w mediach społecznościowych, odpowiadają na komentarze internautów, a nawet wydają okolicznościową gazetkę „Zlotowe harce”.
Harcerstwo czerpie więc z dobrodziejstw nowoczesności pełnymi garściami, jednak nie to przyciąga tych, którzy wkładają mundur – dla nich od pokoleń ważne jest to samo. – Mam wspaniałe obozowe wspomnienia, poznałam przyjaciół, mam satysfakcję z tego, że mogę pomagać innym – wylicza druhna Maja z 48 Łódzkiej Drużyny Harcerek „Cisowy dworek”. Harcerką jest od dwóch lat. Jej tegoroczne wakacje są niemal w całości harcerskie. Przed zlotem 30-lecia była ze swoją drużyną prawie miesiąc na obozie. Do lasu nie trzeba jej wysyłać siłą. To pewne, wystarczy posłuchać, z jakim zapałem opowiada o swoim harcerzowaniu: – Moja mama była zuchenką. Podsunęła mi pomysł by wstąpić do harcerstwa, chciała, żebym przeżyła przygodę, miała wspaniałe wspomnienia. Teraz jest ze mnie dumna.

Druhowie z Suchego Lasu w Wielkopolsce też są zgodni: najlepsze wakacje to wakacje harcerskie. – Najpierw byliśmy z drużyną na obozie. Na pranie i przepakowanie plecaków mieliśmy półtora dnia, bo zaraz wyjeżdżaliśmy do Warszawy na zlot w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. A z Warszawy przyjechaliśmy na zlot 30-lecia – opowiadają w biegu, bo łapię ich akurat podczas gry, w której ścigają się z czasem, zbierając pieczątki poświadczające wykonanie zadania na kolejnych punktach.

Były szef Facebooka: Tylko Bóg jeden wie, co robimy z mózgami naszych dzieci

Młodzi ludzie zastępują stare używki nowymi — psychologicznymi. Emocjami, które uruchamiają, wodząc palcem po ekranie smartfona.

zobacz więcej
Ta gra to jedna z wielu atrakcji na zlocie. Młodzi ludzie nie tylko siedzieli przy ogniskach i szlifowali harcerskie techniki, takie jak terenoznawstwo, samarytanka czy obozowa pionierka i zdobnictwo. W Olsztynie wzięli udział w grze miejskiej, w Gietrzwałdzie przeszli do historii bijąc rekord Guinnessa w tańczeniu belgijki. Podczas igrzysk sportowych wzięli udział w regatach, grali w rugby, rywalizowali w dwa ognie. Do wyboru mieli wiele warsztatów: taniec współczesny, ludowy, hip hop, zajęcia z linami, gry konstrukcyjne, strzelanie z łuków. Wieczorami gromadzili się pod sceną, na której odbywały się koncerty. Dźwięki perkusji do późnych godzin nocnych niosły się po jeziorze.

Przyjaciele nie tylko z Facebooka

Choć wydaje się, że współczesne dzieci i młodzież mają wiele propozycji zajęć pozalekcyjnych, a internet, konsole do gry i platformy streamingowe skutecznie odciągają ich od angażowania się w organizacje, a nawet od wychodzenia z domu, to w ostatnich latach w ZHR przybyło harcerzy. Jeszcze w 2015 r. związek liczył 16,7 tys. członków, dziś jest ich niemal tysiąc więcej.

– To nie jest tak, że harcerze nie grają w gry na konsoli czy nie oglądają seriali. My też to robimy, ale jednocześnie chcemy być w harcerstwie, bo daje nam ono niesamowite możliwości. Nie każdy nastolatek ma okazję kierować kilkuosobową grupą, albo uczyć się ratownictwa na profesjonalnym sprzęcie, jaki ma HOPR – tłumaczy druhna Gabriela z 8 Swarzędzkiej Drużyny Harcerek „Watra”. W harcerstwie – dodaje – pociągające jest też poczucie jedności, wspólnoty z innymi harcerzami.

Rzeczniczka prasowa ZHR, podharcmistrzyni Barbara Sobieska zwraca uwagę, że wśród uczestników zlotu najliczniejsza jest grupa 11-14-latków. W ich rocznikach rodziło się nieco więcej dzieci niż w poprzednich latach i stąd może wynikać rosnąca liczba harcerzy. Ale według Sobieskiej to nie jedyny powód. – Harcerstwo jest atrakcyjne dla współczesnej młodzieży, bo oferuje możliwości, jakich nie dają żadne koła zainteresowań. Jest miejscem rozwoju młodego człowieka, zastępuje wiele innych aktywności, proponując szereg różnych form działania, za pomocą których aktywizujemy dzieci – wskazuje.
Bicie rekordu Guinnessa w tańczeniu belgijki. Film: Biuro prasowe ZHR
Wydarzenie dla 6 tys. osób, trwające 10 dni jest gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym, ale – podkreśla druhna Barbara – warto było się go podjąć. Bo zlot to niecodzienna okazja do spotkania dużej części ich organizacji. – Dzięki temu, że jesteśmy razem w jednym miejscu, możemy dzielić się doświadczeniami, nabyć nowe umiejętności i zobaczyć, ile nas jest. Ta ogromna liczba harcerzy, którzy przyjechali na zlot, na nas samych robi wielkie wrażenie. Daje poczucie, że nie jesteśmy sami w naszym działaniu i że ma ono sens. Od osób niezwiązanych z harcerstwem słyszę, że dopiero widząc tyle druhen i druhów naraz przekonali się, że harcerstwo żyje i wciąż jest młodym ludziom potrzebne – zaznacza rzeczniczka.

Harcmistrzyni Justyna Kańczugowska z chorągwi lubelskiej jest nawet skłonna zaryzykować twierdzenie, że dzisiaj młodzież potrzebuje harcerstwa bardziej niż kiedykolwiek. – Z badań, jakie zostały nam zaprezentowane na konferencji harcmistrzyń wynika, że młodym ludziom wciąż najbardziej zależy na przyjaźni i miłości, tylko często nie wiedzą, jak nawiązywać relacje z innymi, bo nikt ich tego nie uczy. Mają dużo znajomych na Facebooku, ale to nie są prawdziwe relacje, głębokie przyjaźnie, o których każdy marzy – tłumaczy.

Neurotyczni idole już się zdezaktualizowali. Pokolenie „Z” lubi...

Czy wiesz, co robi twoja 13-letnia córka? Transmituje filmik ze swojego pokoju na musical.ly. Kto ją tam ogląda? Co dziecko samo tam znajdzie?

zobacz więcej
Tym co sprawiło, że ona sama coraz bardziej angażowała się w harcerstwo, były właśnie „nawiązane tu przyjaźnie, czas spędzany z rówieśnikami, świadomość, że robi coś, co ma większy sens, choć oczywiście przekonanie to przychodziło z czasem”. I gdy pyta dziewczęta, które napotykają trudności na swej harcerskiej drodze, dlaczego nie rezygnują, mówią o tym samym: o trzymających je tu przyjaźniach. – Nadal chcemy pokazywać młodym ludziom jak tworzyć prawdziwe relacje. Cały świat się przecież nie przeniesie do Internetu. W czasach, w których nie ma podwórkowych grup rówieśniczych tak kiedyś naturalnych, nauka tego, jak nawiązywać kontakt z żywym człowiekiem jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek – ocenia hm Justyna Kańczugowska.

Zwraca również uwagę, że harcerstwo jest też wsparciem dla tych młodych ludzi, których dotykają problemy rodzinne, spory między rodzicami, rozpad rodziny. – Efektem tego są problemy dzieci. Zdarza się, że ich podstawowe potrzeby nie są zaspokojone, bo rodzice poświęcają im mniej czasu, nie wysłuchują ich, robią zbyt mało rzeczy razem z nimi. Często spotykamy się z tym, że dziecko ma zaniżone poczucie własnej wartości. W harcerstwie pozwalamy mu odnosić mniejsze i większe sukcesy, co dodaje pewność siebie. Drużyna nie zastąpi rodziny, ale we współpracy z rodzicami może uzupełnić niektóre barki – ocenia.

Pierwszy obrany ziemniak

W życiu druhny Justyny harcerstwo jest obecne od 23 lat, odkąd jej siostra została harcerką, a jej, jako młodszej 9-latce, rodzice znaleźli gromadę zuchową w Lublinie. Po zuchowaniu przyszedł czas na harcerstwo, a z nim kolejne, coraz bardziej odpowiedzialne funkcje: najpierw zastępowej, w końcu drużynowej gromady zuchenek – to ten czas wspomina najlepiej, bo najmocniej odczuwała, jak ogromny ma wpływ na kształtowanie charakterów. – To była wielka nagroda, kiedy słyszałam od rodziców, że zuchenka zmieniła się po kolonii, zaczęła robić coś nowego albo coś, czego wcześniej robić nie chciała – mówi.

Bo harcerstwo to przede wszystkim metoda wychowawcza, gdzie instruktorzy poprzez przykład własny, pracę nad sobą, służbę innym, przygodę oraz inne elementy harcerskie mają za zadanie wychować zaangażowanego, odpowiedzialnego za swoją społeczność młodego człowieka.
Dh. Katarzyna Bieroń w centrum ładowania telefonów. Fot. Agnieszka Niewińska
Zastępy i drużyny to szkoła samodzielności oraz dbałości o siebie i innych. Przed grupami rówieśników stawiane są wyzwania, problemy, które muszą samodzielnie rozwiązać. Czasem chodzi o zorientowanie się w mapie, przemierzenie lasu, ugotowanie obiadu na zrobionym samodzielnie palenisku. Innym razem może to być zorganizowanie akcji zarobkowej, zaplanowanie harcerskiego wyjazdu czy stworzenie strony internetowej dla zastępu albo drużyny.

W czasach, w których rodzice coraz chętniej zaopatrują dzieci w bransoletki lokalizujące miejsca ich pobytu, a nawet pozwalające na podsłuchiwanie ich rozmów z rówieśnikami, coraz mniej jest miejsc, gdzie młodzieży pozwala się na samodzielność, ryzyko, popełnianie błędów i uczenie się na nich. – Dzieci pozbawione wysiłku zdobywania czegokolwiek w swoim życiu, dużo szybciej popadają w apatię, depresję i demoralizację. Jeśli nie mają naturalnych wyzwań, niczego nie muszą zdobywać, bo wszystko mają podane na tacy, przestaje się im chcieć, motywacja spada do zera – przekonuje hm Katarzyna Bieroń. Harcerską przygodę zaczęła dawno temu, przeszła przez wszystkie harcerskie szczeble i dziś w Naczelnictwie ZHR pełni funkcję komisarza zagranicznego, a zawodowo pracuje w jednej z krakowskich szkół jako psycholog.

Co ma stolarz do terapii?

Kiedy byli dziećmi, wspólnotę nazywano Muminkami. Dziś to dorośli ludzie, którzy uczą się żyć i boją się, co będzie, jak ich mama umrze.

zobacz więcej
Tylko po co młodemu człowiekowi umiejętność ociosywania żerdzi, piłowania, budowania i wyplatania obozowej pryczy, których uczą w harcerstwie, skoro bardziej prawdopodobne, że w przyszłości będzie sortował dane w Excelu? – Dzięki temu, że obozowa codzienność kosztuje go tyle wysiłku, zaczyna on zdawać sobie sprawę z tego, jakie znaczenie ma jego praca, widzi wartość tego, że się wysila – tłumaczy Bieroń.

Jak mówi druhna-psycholog, techniki harcerskie „nie są wartością samą w sobie, one wiele potrzebnych cech wyrabiają przy okazji”. Młody człowiek widzi, że od jakości wykonania jakiegoś obozowego sprzętu, od tego czy będzie mu się chciało poprawić niedociągnięcia zależy to, czy do końca obozu będzie mógł cieszyć się wykonaną przez siebie rzeczą i czy spodoba się ona innym. Czy też się zużyje, zawali, zostanie wzgardzona. Dlatego harcerze podejmują ryzyko i dają młodym osobom do ręki toporki, młotki i piły – oczywiście pod nadzorem opiekunów.

– Dzieci się tym cieszą i mogą wykonać coś samodzielnie. W im młodszym wieku zaczną taką przygodę, tym większy jest ich entuzjazm. Częściej to rodzice są tymi, którzy mają obiekcje, chcą absolutnego bezpieczeństwa dla swoich dzieci, a nie pracy z piłą i toporkiem – mówi druhna Katarzyna.

– Rodzice są coraz bardziej lękowi i widzę to nie tylko w harcerstwie, ale i w szkole. Większy deszcz jest powodem do niepokoju, a informacja o tym, że 60 osób zemdlało na apelu jest medialną sensacją, choć nikt nie obliczył, że chodzi o 1 proc. uczestników i nie zadał sobie pytania, czy sytuacja rzeczywiście była niebezpieczna. Zasada „brak wiadomości to dobra wiadomość” już nie obowiązuje. Jeśli dziecko na obozie w lesie ma rozładowany telefon, to dla rodzica jest to sytuacja dramatyczna, nie raz dzwonią do nas z pretensjami – ubolewa.

Harcmistrzyni obserwuje, że dla wielu harcerzy obóz jest miejscem, w którym po raz pierwszy trzymają w ręku nawet nie piłę czy młotek, ale wręcz zwykły kuchenny nóż. – Niektórzy harcerze ziemniaki obierają pierwszy raz w życiu właśnie na obozie, to tu po raz pierwszy kroją pomidora. Bywa, że nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Spotkałam się z dzieckiem, które nie wiedziało, jak podgrzać mleko, nie pomyślało, że trzeba je przelać z kartonu do garnka. Nigdy nie widziało, jak ktoś podgrzewa mleko i nie ma się też co temu dziwić: nie we wszystkich domach się gotuje, młodzi ludzie obiady jedzą w szkołach, nierzadko pozostałe posiłki rodzice po prostu kupują – wylicza.
ZHR, który wychowuje w oparciu o chrześcijańskie wartości, czerpie z przedwojennej tradycji harcerskiej i stara się, by współczesne harcerzowanie było zbliżone do tego, jakim chcieli je widzieć założyciele tego ruchu – Olga i Andrzej Małkowscy. – Dopóki przepisy będą nam na to pozwalać, będziemy organizować tradycyjne obozy w lesie z pionierką i dyżurami w kuchni – zaznacza dh Bieroń.

– Są środowiska, które ze względów organizacyjnych czy finansowych jeżdżą na krótsze obozy i w związku z tym organizują się w wygodniejszy sposób: gotują na gazie zamiast budować piec opalany drewnem, w miejsce pionierki decydują się na przywiezienie gotowych elementów potrzebnych do obozowania. Jednak umiejętność bycia w przyrodzie z podstawowymi narzędziami i tworzenie obozowej rzeczywistości własnymi rękami jest wartością, o którą nam chodzi w ZHR – dodaje.

Pokaż mi swój PESEL, a powiem Ci kim jesteś! Sprawdź, do jakiego należysz pokolenia

O czym marzyłeś, kto był Twoim idolem, jakiemu sportowcowi kibicowałeś, na jakim filmie byłeś 10 razy? Kamienie milowe kolejnych generacji Polaków.

zobacz więcej
O tym, jak umiejętności zdobyte w harcerstwie procentują w dorosłym życiu, opowiada dh Justyna Kańczugowska. Na co dzień pracuje z liczbami w Excelu, ma do czynienia z finansami, ale nawet w takiej pracy zawodowej mocno czuje to, co dało jej harcerstwo. – Potrafię pracować w zespole, a problemy raczej mnie nie załamują, bo harcerstwo nauczyło mnie szukania rozwiązań. Małe sukcesy osiągane w harcerstwie budowały moje poczucie własnej wartości. Ogrom doświadczeń, z jakimi się tutaj spotykamy, przygotowuje nas do tego, co nas czeka w późniejszym życiu – wylicza i dodaje, że lata temu w harcerstwie przełamała także własną nieśmiałość.

Łódzka migawka i śląski hasiok

Przez dziesięć zlotowych dni harcerze zgromadzili kolejne wspomnienia i pamiątki. Druhna Kasia Bieroń po powrocie zamknie je w jednym z siedemnastu harcerskich pudeł, które przez lata nagromadziła w piwnicy.

Druhna Oliwia z 5 Tarnogrodzkiej Drużyny Harcerek „Agape” może się spodziewać, że rozsławiony przez nią Tarnogród przyciągnie nowych turystów. O swoim mieście, w którym powstało jedyne w Polsce, a może i w całej Europie muzeum nożyczek opowiada tak ciekawie, że pierwszą rzeczą, jaką googluje po powrocie do domu jest Tarnogród. Jeśli za kilka lat biuro prasowe ZHR nie zaangażuje u siebie druhny Oliwii, to czym prędzej powinien zrobić to tarnogrodzki ratusz.


Na konto druha Kuby z 2 Bytomskiej Drużyny Harcerzy „Rajza” można zapisać popularyzację Ślōnskij Gŏdki. Odwiedzających gniazdo górnośląskich harcerzy uczył co to hasiok, izba czy mycka. Kto odwiedził gniazda łódzkich harcerek i harcerzy wie, co dla łodzian oznaczają słowa migawka, krańcówka i angielka. I z pewnością zapamięta, że Misia Uszatka, Plastusia i Pingwina Pik-Poka można było oglądać na ekranach telewizorów dzięki łódzkiemu studiu Se-ma-for, bo bajkowe postacie zrobione z żerdzi i pieńków pozowały do wielu harcerskich zdjęć.

Druhowie z Suchego Lasu jeszcze przed ostatnim harcerskim „Czuwaj” jubileuszowego zlotu, które padło 11 sierpnia, martwili się, że to koniec tegorocznego wakacyjnego harcerzowania. – Co my będziemy w domu robić? – zastanawiali się, zakłopotani. I nie są jedynymi spośród 6 tys. młodych ludzi, którzy wracali do swoich miast, zadając sobie to pytanie.

– Agnieszka Niewińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Apel podczas zlotu na 30-lecie Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Fot. Biuro prasowe ZHR
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.